piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział dwudziesty

Następnego dnia, gdy się obudziłam, zobaczyłam twarz Nialla pokrytą łzami. Cieszyłam się, że wrócił już do domu, ale martwiłam się, bo płakał, co rzadko się zdarzało.
- Co się stało? - zapytałam.
- Caroline - odpowiedział płacząc.
- Co z nią?
- Nigdzie jej nie ma. Ktoś musiał się włamac do domu, jak spaliście i ją porwac. Kiedy Louis i Liam pojechali po mnie, Harry i Zayn zostali, żeby jej poszukac. Ale jej nie znaleźli.
- Czemu mnie nie obudzili? Przecież to moja córka.
- Nie chcieli cię martwic. Sądzili, że ona jest tu gdzieś w domu, że może zapomnieli przełożyc ją z wózka do łóżeczka. W domu nie ma nawet wózka.
Ja też zaczęłam płakac.
- Czy to znaczy, że nigdy jej nie odzyskamy? - spytałam ze łzami w oczach.
- Odzyskamy ją, skarbie, odzyskamy - odpowiedział. - Nie martw się.
- Ale co zrobimy, skoro nie ma jej nigdzie?
- Pójdziemy na policję.
- A jak ta osoba jej coś zrobiła?
- Nie zrobiła jej nic. Nie opowiadaj bzdur.
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Szybko zbiegłam na dół i je otworzyłam. Moje szczęście stanęło tuż przede mną. Rzuciłam się Melannie na szyję.
- Dziękuję - szepnęłam przez łzy, tym razem łzy szczęścia.
- Nie dziękuj. Chłopcy zostawili ją wczoraj u taty i jak widac, zapomnieli o tym - zaśmiała się.
Usłyszałam samochód parkujący obok domu. Po chwili w furtce pojawili się Christopher i Charlie.
- Cześc - uśmiechnęli się.
- O, widzę, że znaleźliście malutką - zauważył Charlie.
- Tak - uśmiechnęłam się.
- Mówiłem mu, że ją znajdziecie, ale nalegał, żebyśmy wam pomogli. Nie miałem wyjścia - zaśmiał się Christopher.
- Jest Niall? - spytał Charlie.
- Niall! - zawołałam. - Koledzy do ciebie!
Usłyszałam kroki na schodach i po chwili obok nas pojawił się mój ukochany.
- Cześc chłopaki - uśmiechnął się na ich widok. - Proszę, wejdźcie.
Chłopcy weszli i cała trójka poszła do salonu.
- To ja będę leciała - powiedziała Melannie. - Uważaj na małą. Pa.
- Pa - odpowiedziałam.
Wyjęłam Caroline z wózeczka i poszłam do chłopaków. Gdy rozmawialiśmy, podszedł do mnie Lou.
- Carmen - powiedział smutnym głosem.
Od razu oddałam Caroline Niallowi i wstałam.
- Coś się stało? - zapytałam nerwowym głosem.
- Za dwa dni ślub! - krzyknął z radością.
- Co?!
- No. Załatwiliśmy z chłopakami ochroniarzy. Będą pilnowac, żeby nikomu nic się nie stało. A zwłaszcza tobie i Niallowi.
- Nie musieliście - wtrącił Niall.
- Ale nie chcemy, żeby coś wam się stało. Powiadomiliśmy już wszystkich gości. Na szczęście nikt jeszcze nie wrócił do domu.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyc.
- Hejka - uśmiechnęła się Olivia. - Słyszałam, że za dwa dni macie ślub. Mam nadzieję, że nic się tym razem nie stanie.
- Nie - odpowiedziałam. - Lou załatwił ochroniarzy. Na pewno nic się nie stanie.
- Hej, sorki, że przeszkadzam - powiedział Christopher, który akurat do nas podszedł.
Zapatrzył się na Olivię, a ona na niego. Uuu, coś się kroiło. Nagle się ocknął i powiedział;
- Niall pyta czy idziesz z nami do parku.
- Jasne - odpowiedziałam. - A skoro o Niallu mowa, muszę z nim pogadac.
Poszłam do pokoju, a gdy wróciłam, Christopher pytał Olivii;
- Hej, może pójdziesz z nami?
- Nie chcę się narzucac - odpowiedziała.
- Nie narzucasz się - wtrąciłam. - Ja też chciałam cię o to zapytac.
- Okey.
W parku wszyscy się świetnie bawiliśmy. Chłopcy z zespołu cały czas się wygłupiali. Charlie i ja tylko się z nich śmialiśmy. Caroline była z Peterem i Cornelią. Olivia nie przestawała rozmawiac z Christopherem. Coś z tego będzie, na pewno.

-------------------------------------
Wiem, wiem. Nie jest to długi rozdział, ale trudno się mówi. W napisaniu go pomogła mi przyjaciółka z wakacji. To dzięki niej ten blog jest, jaki jest. Dzięki niej w ogóle istnieje.
Tak więc dziękuję jej za to wszystko.

1 komentarz: