piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział piąty

Kiedy się obudziłam, przy moim łóżku nie było nikogo. Tata miał przyjśc w południe, a Karolina i Mel miały lekcje. Chłopcy na pewno zostawiliby mnie z Niallem sam na sam, więc nie mieli po co przyjeżdżac. Ale gdzie Blondyn ? Jak wychodzili, to powiedział, że przyjdzie z samego rana.
Do pokoju wszedł lekarz. Spojrzał na mnie.
- Czy widział pan Nialla ? - zapytałam powoli.
- Tak. Niestety, tak - odpowiedział.
- Był w szpitalu ? Dlaczego do mnie nie przyszedł ?
- Chodź ze mną.
Poszłam za doktorem, obawiając się najgorszego. No i sprawdziło się.
- Jest w ciężkim stanie - oznajmił pan Kley.
- Co mu się stało ?
- Został bardzo brutalnie pobity.
- Kto zadzwonił na pogotowie ?
- Nie wiadomo. Ten, kto dzwonił, dzwonił z budki telefonicznej. Nie przedstawił się.
- Mogę porozmawiac z Niallem ?
- Pewnie, ale nie męcz go za bardzo.
Weszłam do pokoju, w którym leżał chłopak. Znowu do oczu napłynęły mi łzy, tak jak wczoraj wieczorem.
- Niall - powiedziałam cicho.
- Carmen - spojrzał na mnie. - Nie płacz. Nie lubię patrzec, jak płaczesz.
- Kto ci to zrobił ? - zmieniłam temat.
- Jakiś brunet. Powiedział "Carmen jest moja" i zaczął mnie bic, kopac i wszystko inne.
- Zapłaci mi za to.
- Nie, Carmen. To jest sprawa między nim a mną. Nie mieszaj się w to.
- Ale muszę coś zrobic. On cię pobił, Niall. Nie zostawię tego tak.
- Nie możesz, Carmen.
Drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł wysoki brunet.
- Cześc, kochanie - zwrócił się do mnie.
- Nie widzę tutaj żadnej dziewczyny oprócz mnie - odpowiedziałam oschłym głosem.
- Bo to było do ciebie.
Podeszłam do niego.
- Słuchaj - zaczęłam. - Nie wiem, co sobie wymyśliłeś, ale nie jestem twoją dziewczyną. Nawet cię nie znam.
- Ale, kochanie - zaczął.
- I nie mów do mnie kochanie - przerwałam mu.
Popchnął mnie do tyłu. Wpadłam z wielkim hukiem na ścianę.
- Bo co ? - zapytał. - Bo wolisz tego lalusia ode mnie ? Wolisz jak on cię tak nazywa ? No to się zdziwisz, jak ci powiem, że on chodzi z Amandą. I co ? Nie wiesz co powiedziec, kochanie ?
Zignorowałam go i spojrzałam w stronę drzwi. Do pokoju wbiegli Liam, Louis, Zayn i Harry.
- Puśc ją - Louis rzucił się na bruneta.
- Teraz to ty nie wiesz, co powiedziec. - uśmiechnęłam się. - I jeszcze raz powtórzę; nie mów do mnie kochanie.
Chłopcy wyprowadzili bruneta z pokoju. Kiedy wrócili, spojrzeli na mnie z troską w oczach.
- Dziękuję - powiedziałam.
Tylko się uśmiechnęli. Spojrzałam na Nialla. W jego oczach widac było przerażenie.
- Nic mi nie jest - powiadomiłam go.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz