sobota, 18 sierpnia 2012

Rozdział dziesiąty

Rano obudziłam się szczęśliwsza niż zwykle. Do mojej radości doszła jeszcze świadomośc, że w tym roku kończę liceum. Będę całkiem wolna. Będę mogła spędzac każdą wolną chwilę z moim ukochanym. Jeszcze tylko niecałe trzy miesiące. Ale to szybko przeleci, tak jak od września aż do dzisiaj.
Niall spał jak zabity. Nie dziwiłam mu się. Wzięłam swoje rzeczy i poszłam się przebrac. Założyłam czarną krótką suknię bez rękawów marki Vero Moda oraz białe baleriny. Zeszłam do kuchni. Byłam bardzo głodna.
Harry, Lou, Zayn i Liam już tam byli. Siedzieli przy stole, jakby ducha zobaczyli.
- Coś się stało, chłopcy? - zapytałam.
- Nie - odpowiedział Harry. - Po prostu zdziwiliśmy się, że tak wcześnie wstałaś. Taka byłaś zmęczona, a dopiero koło piątej zasnęliście.
- Przestań - rzuciłam w niego butem, który leżał obok mojej nogi.
- Widzisz, Harry? - zaśmiał się Zayn. - Mówiliśmy ci, żebyś z nich nie żartował.
- Mogło się to skończyc jeszcze gorzej - uśmiechnęłam się.
- Niall jeszcze śpi? - zmienił temat Lou.
- Tak, śpi. Jak małe dziecko.
- Tyle dobrze. Nie musi wiedziec, co ci kupiliśmy. A on nam powiedział, że coś ci dzisiaj kupi. Co tylko będziesz chciała.
- Aha, fajnie. Tylko, że za bardzo nie lubię prezentów.
- No to najwyższy czas polubic.
Louis podszedł do jednej z szafek, otworzył ją i wyciągnął z niej pudełko owinięte złotą folią i różową wstążką. Wręczył mi je.
- Jeszcze nie otwieraj - powiedział. - Ja przyniosłem to do środka, bo już nie było miejsca w bagażniku. Chodź za nami.
Skierowaliśmy się do garażu. Liam otworzył samochód i kazał mi otworzyc bagażnik. Zrobiłam to. Wyskoczył na mnie malutki husky, wystawiając język, żeby mnie polizac.
- Teraz możesz otwierac pudełka po kolei - powiedział Lou.
Zrobiłam, co mi kazał. Pierwsze pudełko, które trzymałam w ręce zawierało smycz i obrożę dla psa. Drugie duży koszyk, w którym pies mógł spac. W trzecim była ogromna paczka psiego jedzenia.
- Dziękuję wam - uśmiechnęłam się. - Nie musieliście.
- Ale chcieliśmy - powiedział Zayn. - Mówiłaś, że uwielbiasz psy, więc zasugerowałem, że kupię ci pieska, a chłopcy dokupili dodatki.
- Jesteście kochani.
Z kuchni dobiegł nas jakiś hałas. Pobiegliśmy tam sądząc, że ktoś się włamał. Nikogo, prócz Nialla, nie zobaczyliśmy. Chłopak leżał na ziemi, a za nim krzesło.
"Jak można się potknąc o krzesło? - pomyślałam. - Głupek. Ale i tak go kocham"
- Cześc, skarbie - uśmiechnął się, gdy mnie zauważył.
- Hej, kochanie - odpowiedziałam.
Piesek podbiegł do niego, liżąc go po twarzy. Blondynowi chyba się to podobało.
- Mówiłem, że uwielbiam psy? - spytał.
- Tak, mówiłeś tydzień temu - odpowiedziałam.
Całą resztę dnia spędziliśmy zastanawiając się nad imieniem dla psa. Dopiero wieczorem coś wymyśliłam.
- Hej, a może Abby? - zaproponowałam.
- Świetne imię - stwierdził Liam.
- No to już mamy imię. A teraz znaleźc chętnego, który o tej porze wyjdzie z nim na spacer - powiedział Niall.
Wszyscy spojrzeliśmy na Lou.
- Dlaczego ja? - zapytał chłopak.
- Bo jesteś z nas wszystkich najstarszy - odpowiedział Harry.
- A czemu po prostu nie puścimy go do ogrodu?
- Właściwie też możemy - stwierdziłam.
Było już bardzo późno, więc wypuściliśmy psa do ogrodu, Lou oznajmił, że jeszcze nie będzie szedł spac i zawoła Abby, jak pójdzie. Jako pierwsza poszłam do łazienki. Kiedy położyłam się spac, usnęłam bardzo szybko.

Poniedziałek

Wtorek

Środa

Czwartek

Piątek

Sobota

Niedziela

Poniedziałek

Wtorek

Środa

Czwartek

Piątek

 

--------------------------------------------------------------------------------------------

A oto sukienka Carmen

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz