czwartek, 16 sierpnia 2012

Rozdział trzeci

Gdy przyszła nasza kolej na autografy, zobaczyłam to, co bałam się zobaczyc. Zayn, Louis, Liam, Harry, Niall. Oni byli sławni ? Dlaczego ja nic o tym nie wiedziałam ?
- Siemanko, sąsiadko - zawołał Zayn.
Niall automatycznie odwrócił głowę w moją stronę.
- Zakochańce! - krzyknął Louis.
Spojrzałam na Mel. Miała minę, jakby chciała zapytac: "Co to znaczy ?". No i zapytała:
- Co to wszystko znaczy, Car ?
- My ci powiemy - wtrącił Liam.
- Zapraszamy was do Gordon Ramsay - uśmiechnął się Louis.
Szłam na końcu razem z Niallem.
- Nie mówiłeś im, że się umówiliśmy ? - spytałam go.
- Nie, nie mówiłem - odpowiedział.
- Tyle dobrze.
- A twoja koleżanka chyba jest zainteresowana Liamem.
- Chyba tak.
Kiedy weszliśmy do restauracji, usiedliśmy w pierwszym lepszym stoliku siedmioosobowym. Siedziałam między Mel a Niallem. Obok mojej przyjaciółki siedział Liam, który był w nią zapatrzony jak w obrazek. Po drugiej stronie stolika usiedli Harry, Zayn i Louis.
- Więc - zaczął Liam. - Poznaliśmy się, jak Carmen miała cztery lata. Była wtedy taka słodka i kochaniutka. Niall powiedział do nas: "Siedzi na tej huśtawce taka samotna, zaprośmy ją do zabawy". Po tych słowach od razu wiedzieliśmy, że Car mu się podoba. Od tamtej pory byli z Car najlepszymi przyjaciółmi. Niall, jak tylko ją widział, nie mógł wymówic ani słowa. - wtedy Liam przerwał, jakby nie wiedział, co było dalej.
- Dwa lata po naszym poznaniu, w jedne wakacje - podjął się opowiadania Niall. - jej rodzice powiedzieli, że nie przyjedzie tu już nigdy więcej. Wiedziałem, że to koniec naszej przyjaźni. Ale teraz, po dwunastu latach, przyjechała. I możemy znowu się przyjaźnic. Może nie będzie tu tak bardzo szczęśliwa jak ze swoimi przyjaciółmi, ale przynajmniej ma nas i swoich rodziców.
- Będę tu szczęśliwsza niż tam. - wtrąciłam. - Może i miałam tam przyjaciół i .. byłam w drużynie, ale nie byłam tam szczęśliwa. Bałam się z kimś bardziej zaprzyjaźnic po tym, jak pewna Amanda odbiła mi przyjaciółkę. Chciałam się stamtąd wynieśc od dłuższego czasu. Nie mogłam znieśc tego cierpienia, tych wszystkich wspomnień.
- Teraz masz nas, Carmen - uśmiechnęła się Mel.
- Carmen ? - zapytała blondynka o fioletowych oczach, która właśnie przechodziła obok nas razem ze swoją przyjaciółką. - Czy ja dobrze usłyszałam ?
- Tak - odpowiedziałam.
- Nie poznajesz jej ? - zapytała jej przyjaciółka, brunetka o niebieskich oczach, o dziwo, po polsku. - Przecież to Carmen Flowers.
Wtedy ją poznałam. Amanda Lilia. Dziewczyna, która odebrała mi moją przyjaciółkę, Karolinę, tą brunetkę o niebieskich oczach.
- Proszę, proszę. - uśmiechnęła się złośliwie Amanda. Mówiła po angielsku. - Carmen Flowers. Co ? Przyjechałaś, aby przekonac Karolinę, żeby się z tobą na nowo zaprzyjaźniła ? Nie uda ci się to.
- Nie przyjechałam po to. - odpowiedziałam równie złośliwie. - Przyprowadziłam się tutaj do rodziców. A jeślibym chciała odzyskac Karolinę, już dawno bym to zrobiła.
- Zamilcz.
- Nie, nie zamilknę. Nie jestem twoją służącą. A ty nie będziesz wydawac mi poleceń. Co ja ci zrobiłam ? Czym ci zawiniłam, że tak mnie traktujesz ?
- Sobą! - krzyknęła i uderzyła mnie w nos z całej siły. Poleciałam do tyłu. Uderzyłam głową o podłogę, jednak nie tak mocno, aby od razu stracic przytomnośc.
- Carmen! - krzyknął Niall i rzucił się w moją stronę. - Carmen, nie ruszaj się. - zwrócił się w stronę Louisa: - Lou, dzwoń po karetkę.
- Już się robi - odpowiedział chłopak.
- Nie - sprzeciwiłam się. - Louis, nie dzwoń.
- Ale, skarbie, musimy zadzwonic. Inaczej umrzesz.
"Skarbie. Jakie piękne słowo. - uśmiechnęłam się do siebie w duchu. - Jeszcze nigdy żaden chłopak mnie tak nie nazwał."
- Zrobię wszystko, byleby w twoich ramionach - uśmiechnęłam się do niego.
- To mam dzwonic, czy nie ? - zapytał Louis zniecierpliwiony.
- Tak - powiedział Niall.
- Nie - spojrzałam na bruneta.
- Dzwoń, Louis. - wtrąciła Mel. - Ona gada same głupoty.
- Dzwonię - powiedział ostatecznie Lou.
- Dlaczego ? - spytałam. - Przecież prawie mnie nie znasz.
- Znam cię. Pamiętam cię aż za dobrze. Słodziutka dziewczynka uwielbiająca misie. Ale jedno mnie zadziwiło; że nigdy się do tego nie przyznałaś. Widzieliśmy jak traktowałaś swojego ulubionego misia. Jakby był żywą istotą. Dzwonię.
Odwróciłam się w stronę Nialla. Wpatrzyłam się w jego oczy, jakbym miała je widziec po raz ostatni.
- Trzeba zawiadomic moich rodziców - szepnęłam ze łzami w oczach. - Tata przeżyłby załamanie nerwowe, gdyby się ze mną nie przywitał i nie pożegnał mnie.
- Zadzwonię do twoich rodziców - zaproponowała Karolina.
- Co ?! - krzyknęła Amanda. - Będziesz jej pomagac ?! Sorki, ale pomyliłaś się co do osoby. Jesteś moją przyjaciółką, a nie jej!
- Nie - sprzeciwiła się Kara. - Nie jestem twoją przyjaciółką. Ci, którzy krzywdzą ludzi, nie nazywają się przyjaciółmi.
Karolina wyjęła telefon z kieszeni i zadzwoniła do mojego taty.
- Halo - powiedziała po chwili. - Dzień dobry, panie Flowers. Tutaj Karolina, znajoma Carmen. Car właśnie jedzie do szpitala. Chciała, żeby pan tam przyjechał. Wyjaśni to panu na miejscu. Dobrze, do widzenia.
Schowała komórkę.
Oczy same mi się zamykały. Odwróciłam głowę w stronę Nialla. Chciałam ostatnie sekundy swojego życia spędzic wpatrzona w jego twarz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz