Louis cały czas mnie pocieszał. Zresztą, Liam, Zayn, Harry, Mel, Karolina, Melannie, Cornelia, Peter i Olivia też. Oni mogą się nazwac moimi przyjaciółmi.
Goście jeszcze się nie rozeszli. Wszyscy po kolei podchodzili do mnie i mówili, że bardzo im jest przykro. W pewnym momencie podszedł do mnie Liam i jakichś dwóch blondynów.
- Carmen, to są przyjaciele Nialla, Christopher Pece i Charlie Elev - powiedział Li.
- Cześc - powiedziałam, nadal wtulona w Lou.
- Cześc - odpowiedzieli chłopcy.
- Przykro nam z powodu tego, co się stało - Christopher popatrzył mi w oczy. - Chcieliśmy pomóc, ale zanim przeszliśmy przez te tłumy, to było już po wszystkim.
Nie odpowiedziałam. Spojrzałam tylko na Zayna, który trzymał na rękach małą Caroline. Odsunęłam się od Lou i podeszłam do Szatyna. Wyciągnęłam ręce, chcąc wziąc od niego córeczkę, ale odsunął się.
- Dzisiaj ja się nią zaopiekuję - powiedział.
Opuściłam ręce. Lou znów mnie przytulił.
- A ty - powiedział. - Od jutra zaczynasz pracę.
- Jaką pracę? - zapytałam.
- Załatwiłem ci pracę na rano w restauracji. Jako kelnerka. Niall chciał ci powiedziec, że ma dla ciebie prezent, ale w tych okolicznościach ja to zrobię. Po południami będziesz miała treningi.
- Co?
- Niall mówił ci, że załatwi ci, żebyś grał w jakimś klubie piłkarskim, prawda?
- Tak, ale nie sądziłam, że mówi poważnie.
- Mówił. A teraz idź odpocząc, żebyś rano była wyspana.
---------------------------------------------------------
Tak, wiem. Piszę krótko, ale nie sądzę, żebym musiała wam opisywac, co się działo, kiedy Carmen spała
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz