czwartek, 16 sierpnia 2012

Rozdział pierwszy

Dom rodziców był duży i piękny. Miał ogromny ogród z basenem. Moi rodzice byli bogaci, ale nie wiedziałam, że aż tak.
Między nimi nie układało się ostatnio zbyt dobrze. Wiedziałam, że coś musi byc na rzeczy. Może mama nie chciała, abym do nich przyjeżdżała ? Tak, to na pewno było to.
- Mamo - odezwałam się.
- Tak, córciu ? - zapytała mama.
- Czy to był dobry wybór ? No wiesz, że się do was przeprowadziłam.
Mama spojrzała mi w oczy.
- Nic związane z tobą nie było nigdy złym wyborem. - odpowiedziała. - Z wyjątkiem tego, że zostawiliśmy cię samą w Polsce. A może nawet tutaj znajdziesz sobie jakieś inne zajęcie niż ta gra w piłkę nożną.
- Nie, mamo. - sprzeciwiłam się, wysiadając z samochodu i podchodząc do bagażnika. - Piłka nożna to całe moje życie. Nie umiałabym zostawic gry. Nie teraz. Wiem, że tutaj nie przyjmą mnie do drużyny, ale będę grała.
Wtedy usłyszałam, że drzwi furtki sąsiadów otwierają się i zamykają z wielkim hukiem. Odwróciłam się, chcąc poznac nowych  sąsiadów. Nie na marne to zrobiłam. Przede mną stała piątka chłopaków. Blondyn o błękitnych oczach, szatyn o brązowych, brunet o niebieskich i dwóch brunetów o brązowych. Ale na jednym zatrzymała się moja uwaga. Tak, na Blondynie.
- Dzień dobry, pani Flowers - przywitali się.
- Dzień dobry, chłopcy. - odpowiedziała mama. - Dobrze, że jesteście. Carmen, pamiętasz swoich przyjaciół z wakacji ?
- Cześc, Carmen - uśmiechnął się do mnie Blondyn.

- Cześc - odwzajemniłam uśmiech. Zwróciłam się do mamy: - Nie, nie pamiętam.
- To jest - mama wskazała na Blondyna. - Niall. Ten szatyn to Zayn. Brunet z niebieskimi oczami to Louis. - później wskazała na bruneta z mocno kręconymi włosami. - To Harry. A to Liam.
- Miło mi - powiedziałam, nie odrywając wzroku od Nialla.
- No to wy sobie porozmawiajcie, a ja pójdę przygotowac coś do jedzenia - wtrąciła mama.
Kiedy weszła do domu, wszyscy chłopcy rzucili się w stronę bagażnika.
- O co chodzi ? - spytałam.
- Nie możesz otworzyc tego bagażnika - powiedział Harry.
- Dlaczego ?
- Bo jest strasznie brudny.
- Spokojnie. Nieraz widziałam ten bagażnik od środka.
- Tak, właściwie to prawda - wtrącił, jak sądzę, Louis.
Dopuścili mnie do bagażnika. Powoli go otworzyłam. Wyjęłam jedną walizkę.
- Pomożemy ci - zaproponował Liam.
- Nie musicie - odpowiedziałam.
- Ale chcemy.
- Okey, skoro chcecie. Ale ostrzegam. Moje rzeczy są baaardzo ciężkie.
- Damy radę.
Wyjęłam z bagażnika swoją piłkę do nogi.
- Ale zostawcie mi chociaż jedną walizkę.
- Zobaczymy - uśmiechnął się Niall.
Gdy chłopcy tłoczyli się przy bagażniku, ja zaczęłam podbijac.
Raz. Dwa. Trzy. Cztery. Pięc. Sześc. Siedem. Osiem. Dziewięc. Dziesięc ..
- Dobra jesteś - stwierdził Zayn.
- Dzięki, ale to nie wszystko co umiem. - odpowiedziałam, nie przestając podbijac. - Gram w nogę odkąd sięgam pamięcią.
- Super. Może kiedyś zagramy ? - zasugerował Louis.
- Wiesz, nie chcę was zmiażdżyc.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Nawet przy polskich znajomych nie czułam się tak swobodnie. Wiedziałam, że to będzie dobra znajomośc.
Wzięłam walizkę oraz piłkę i weszłam za chłopakami do domu. Zaprowadziłam ich do mojego pokoju.
Nic się nie zmienił od mojego ostatniego pobytu tutaj. Dalej różowe ściany, lalki na półkach i misie na łóżku.
- Muszę tu zaprowadzic małe zmiany - stwierdziłam.
- Tak - uśmiechnął się Niall. - Te lalki i różowe ściany w ogóle do ciebie nie pasują.
- Ale misie tak ?
- Tego nie powiedziałem. Osobiście kocham misie.
- Dzięki, chłopaki, za pomoc - zupełnie zignorowałam jego słowa.
- Nie dziękuj - odpowiedział Harry.
- Chodźmy już - wtrącił Zayn.
- Wiecie, chcę porozmawiac z Carmen. - powiedział Blondyn. - Chcę, żeby dała mi parę lekcji gry w nogę.
- Okey. - uśmiechnął się Louis. - My już idziemy.
- Jasne.
- Na razie, Carmen.
- Pa - uśmiechnęłam się.
Wyszli, zamykając za sobą drzwi.
- Dobra - zaczęłam. - A tak na poważnie, o czym chciałeś ze mną porozmawiac ?
- Wiesz, pamiętam cię. - szepnął. - Nie chciałem tego mówic przy chłopakach, bo by mnie wyśmiali. Miałem wtedy siedem lat, ty miałaś sześc. Byłem za młody na takie wyznania, ale podobałaś mi się. I wtedy, tamtych nieszczęsnych wakacji, twoi rodzice powiedzieli nam, że już więcej nie przyjedziesz. W ogóle nie mogłem się pozbierac. Myślałem o tobie całymi dniami i nocami. Naprawdę uwierzyłem, że już nigdy cię nie zobaczę. Chłopcy po prostu o tobie zapomnieli, ale ja nie. Teraz, kiedy przyjechałaś, postanowiłem nie kryc w sobie co naprawdę do ciebie czuję.
Tak, teraz sobie przypomniałam. Niall. Ten słodki chłopak z podwórka. Zawsze zrywał stokrotki i dawał mi je. Ale ja nie brałam na poważnie tych prezentów. Byłam wpatrzona w jego oczy, jak w diament.
- Ty też mi się podobałeś. - powiedziałam wreszcie. - Ale nie miałam odwagi ci tego powiedziec.
- Czyli tak jakby oboje jesteśmy winni.
- Tak.
- Słuchaj, masz czym dojechac jutro na rozpoczęcie ?
- Nie bardzo. Tata zawsze idzie wcześniej do pracy, a mama ma na siódmą.
- W takim razie przyjdź do nas, podrzucimy cię.
- Jasne, dzięki. Ale co znaczy "podrzucimy cię" ? To wy nie idziecie ?
- Nie, my uczymy się w domu. To ja już będę leciał. Pa.
- Pa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz