niedziela, 19 sierpnia 2012

Rozdział dwunasty

Kiedy tata poszedł do pracy, wyszłam z domu. Musiałam sobie wszystko na spokojnie przemyślec. Usiadłam na krześle przy basenie.
"Ja i Niall nie jesteśmy małżeństwem - pomyślałam. - A będziemy mieli dziecko. Jak to będzie wyglądac?"
- Skarbie, coś się stało? - spytał Blondyn, który wyszedł za mną.
- Jak to będzie wyglądało? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Ale co?
- No wiesz, nie jesteśmy małżeństwem, a jestem w ciąży. Jak to będzie wyglądało? Nie wzięli ślubu i mają dziecko.
- Normalnie. Chodź, idziemy na zakupy.
- Teraz?
- Teraz.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do jubilera. Niall kupił pierścionek. Pojechaliśmy do sklepu z ubrankami dla niemowląt. Dużo pań przeglądało tam ubrania, a obok nich stały wózki z malutkimi dzieciątkami. One były kochane. Dopiero w tym momencie dotarło do mnie, że kocham małe dzieci i że pokocham mojego synka lub córeczkę.
Bardzo dużo ubranek mi się podobało, ale jeszcze nie mogliśmy nic kupic, bo nie wiedzieliśmy, czy to będzie dziewczynka, czy chłopczyk. Z jednej strony cieszyłam się, że będę miała dziecko, ale z drugiej bałam się, że go nie będę umiała pokochac. Wiem, że Niall mówił mi, że na 100% go pokocham, ale jakoś nie mam pewności.
Wróciliśmy do domu. Niall od razu klęknął przede mną z pudełkiem, w którym znajdował się pierścionek, w ręce.
- Carmen, wyjdziesz za mnie? - zapytał.
- Z miłą chęcią - uśmiechnęłam się.
Włożył mi pierścionek na palec i powoli weszliśmy do środka. Wszyscy siedzieli na kanapie, jakby nigdy nic. Już prawie nadszedł czas, żebym pojechała po siostrę, której nie znałam, i jej chłopaka.
- Trzeba za chwilkę jechac na lotnisko - oznajmiłam.
- Nie - sprzeciwił się Niall. - Ty nigdzie nie jedziesz. Ja pojadę.
- Ale mój tata powiedział jej, że ja przyjadę. I powiedział też, jak ja wyglądam.
- No to będziesz siedziała na siedzeniu pasażera. Nie pozwolę ci prowadzic.
- Okey. Idę się przebrac.
Weszłam na górę i założyłam jeansowe rurki, białą bluzkę z krótkim rękawkiem, granatową bluzę, którą dał mi tata i czarne converse. Wróciłam na dół. Niall już brał wszystkie potrzebne na drogę rzeczy. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na lotnisko. Zajęło nam to pół godziny. Na miejscu rozglądałam się za dziewczyną, którą opisał mi tata. Znalazłam. Stała obok niskiego, choc wyższego od niej, bruneta. Rozglądała się, jakby kogoś szukała. Może szukała mnie. Podeszłam do pary.
- Cześc - przywitałam się. - To ty jesteś Cornelia, prawda?
- Tak, to ja. - odpowiedziała blondynka. - A ty pewnie musisz byc Carmen.
- Tak.
- To jest Peter, mój chłopak. To dziwne, mieszkałyśmy w tym samym mieście, chodziłyśmy do tej samej szkoły, a nie znałyśmy się.
- Tak, to dziwne.
Odwróciłam głowę w stronę Nialla. Stał niedaleko nas.
- Chodź tu, kochanie - powiedziałam do niego.
Powoli szedł w naszą stronę.
- To jest mój chłopak Niall. - powiedziałam, gdy podszedł. - Niall, poznaj moją siostrę Cornelię i jej chłopaka Petera.
- Miło mi - uśmiechnął się Blondyn.
- Nam również jest miło - odwzajemnił uśmiech Peter.
- Zaraz, zaraz - wtrąciła Cornelia. - Niall Horan? Ten z One Direction?
- Tak - odpowiedział mój chłopak bez chwili zastanowienia.
- W takim razie, bardzo mi miło.
Poszliśmy w stronę samochodu. Niall włożył walizki Cornelii i Petera do bagażnika.
- Daj mi prowadzic - poprosiłam.
- W tym stanie nie możesz - powiedział surowym tonem. - więc ci nie dam.
- Jesteś podły. Ale i tak cię kocham.
Tylko się uśmiechnął. Wsiedliśmy do samochodu. Całą drogę jechaliśmy w milczeniu. Pół godziny później znaleźliśmy się pod domem.
- Niall! - wyskoczył z domu Lou. Miał straszną minę. - Harry popełnił samobójstwo!
- Co?! - zapytał Niall.
- Nie wygłupiaj się, durniu - szturchnęłam go w ramię.
- Szybko się zorientowałaś, że to żart - stwierdził Louis.
- Bo ty po prostu nie umiesz kłamac.
- A założysz się?
- Wiem, że nie umiesz... Mniejsza o to. To jest moja siostra Cornelia i jej chłopak Peter. Peter, Cornelia, poznajcie Louisa.
- Miło mi - uśmiechnął się Louis.
- Nam też jest miło - odpowiedziała para.
- Dobra - wtrąciłam. - Wy - wskazałam na Nialla i Louisa. - Do domu.
- A ty to co?
- Ja muszę pokazac im dom.
- Równie dobrze ty możesz iśc odpocząc, a ja im pokażę dom - stwierdził Blondyn.
- Nie chcę odpoczywac. A w ogóle dośc dużo dzisiaj zrobiłeś.
- I wystarczająco dużo Przeżyłeś - dodał Lou.
- Do domu - rozkazałam.
Chłopcy skierowali się w stronę naszego domu, a ja, Cornelia i Peter, weszliśmy do domu taty. Od razu powiedziałam gdzie jaki pokój się znajduje. Dali walizki do pokoju, który tata wyznaczył na ubrania i usiedliśmy w salonie.
- To... - zaczęła Cornelia. - Niall to twój chłopak, tak?
- Nie - odpowiedziałam. - Niall to mój narzeczony.
- Jasne? No to gratuluję! Kiedy ślub?
- Jeszcze nie wyznaczyliśmy daty, ale na pewno będziecie zaproszeni.
"Dobrze - pomyślałam. - że nie zapytała co go zachęciło do oświadczyn"
- Na pewno jesteście głodni. - stwierdziłam. - Zrobię coś do jedzenia.
- Nie - sprzeciwiła się siostra. - Pójdziemy spac bez kolacji. Praktycznie nigdy nie jemy kolacji.
- Serio? To tak jak ja. U nas jedynie Niall je kolację.
- No to my już pójdziemy. Dobranoc.
- Tak, dobranoc.
Poszli na górę. Zostałam sama. Nie, nie zostałam sama. Zostałam z moim kochanym dzieciątkiem, które jest w moim brzuchu. Rano domyśliłam się, że jestem w ciąży, a teraz cały czas o nim myślałam. Na pewno pokocham to dziecko.

Kwiecień

Maj

Czerwiec

 Lipiec

Sierpień

Wrzesień

Październik

Listopad

Grudzień

 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak często pomijam dni i miesiące, ale nie chcę streszczac dni, w których nic się nie działo. To znaczy, wyobraziłam sobie, że Niall i Carmen nie będą w tych dniach robili nic ciekawego. Wtedy Carmen chodzi do szkoły i takie różne zajęcia, jak każda normalna dziewczyna. Ostatniego czerwca zakończyła naukę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz